czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 1: Dar Przyjaciela

 Jak dawno mnie tutaj nie było... Przepraszam Was, ale założyłam blog z przyjaciółką, było dużo testów końcowych i po prostu nie miałam ani czasu, ani weny, aby coś pisać. Niestety, nie przeczytacie kolejnych relacji z życia/kariery Kingi, za co przepraszam, ale wytrąciłam się z tego i nie wiem co wtedy pisałam, musiałabym sobie głęboko przypomnieć i pomyśleć, co mogłoby być dalej, ale cóż. Nie czas na takie wybryki :D Napisałam NOWE opowiadanie i myślę, że Wam się spodoba. Zapraszam :)

 Martha usiadła czekają na znajomych. Był piękny, słoneczny dzień, a grupka przyjaciół postanowiła spotkać się w parku.
 Można było dostrzec błyszczące w popołudniowym Słońcu blond włosy, a jej zielone oczy utkwiły wzrok w małej, rudej wiewiórce.
 - Na co tak patrzysz?- zanim się spostrzegła Dany, Rosalie, Kate, Michael, Ana i Andy stali nad nią zaskoczeni- Och, Martho! Mówię coś do ciebie!- krzyknęła Ana, najlepsza przyjaciółka Martha'y.
 - Martha, żyjesz?- powiedział lekko zaniepokojony Dany i wszyscy otoczyli bohaterkę siadając koło niej na ławce.
 - Żyję, żyję... Tylko zastanawiam się nad nami, bo skoro się przyjaźnimy to może założymy jakiś... klub? Czy coś w tym stylu?
 - Hm... Pomysł sam w sobie jest OK- rzekła zamyślona Rosalie.-Ale, co byśmy w tym klubie robili i jak byśmy go nazwali? Jakieś mądre propozycje?
 - Och, wszystko w swoim czasie!- teraz do rozmowy włączył się Michael.- Myślę jednak, że klub to klub, zobaczy się. Z pewnością jakieś składki po parę złotych i impreza od czasu do czasu. Nazwa? Nie mam pojęcia...
 - A może... - Ana powiedziała trochę rozmarzonym głosem. -A może by tak: Dar Przyjaźni lub coś w tym stylu? Martha, co ty na to, to w końcu twój pomysł...
 - Dar Przyjaźni, to jest to!- krzyknęła bohaterka.
 - Okej, to może się przejdziemy i wszystko obgadamy?
 Wszyscy bez słowa wstali i ruszyli w niewiadomym kierunku.

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 5: Kacper przyjechał!

 Zabrałam się za napisanie piątego już rozdziału. Popijając miętowo-jabłkowy soczek, stworzyłam to, co stworzyłam. Nie jest za ciekawie, ale cóż... Czekajcie na szósty rozdział :) Zaraz pozmieniam jakoś stylistycznie blog, mam nadzieję, że się spodoba. Mam już zarys w głowie... No, ciekawe jak mi to wyjdzie :D


 Kinga ugościła Paulę: odrobiły i nauczyły się lekcji, zjadły placki, pogawędziły przy tym i Paula poszła do domu.  Wtem zadzwonił telefon.
- Halo?
- Cześć Kinga! Co u ciebie? Mam nadzieję, że dobrze, bo jutro zaczynamy ćwiczyć! Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć...! Przyjadę po ciebie jutro, około ósmej. Bądź gotowa. Cześć.
 Bohaterka nie zdążyła nawet się pożegnać. Rzucały jej się na myśl różne pytania- co ze szkołą, jutro szkoła! jejku, będę aktorką!, lub, że przy gimnastyce trochę schudnie...
 Tego dnia, Kinga poszła, a właściwie pojechała do parku. Na rolki. Wzięła ze sobą wodę i jedną, małą kanapkę z serem i pomidorem. Jeździła, jeździła... Wróciła, po dwóch godzinach świetnej zabawy wymęczona. Zapomniała o kanapkach! Świetnie się złożyło, bo była głodna, a mama była w pracy i nie chciało jej się robić sobie jedzenia.
 Poszła do salonu. Owinęła się wielkim, milutkim kocem, włączyła telewizor i powoli zaczęła gryźć kanapkę. Była szczęśliwa, ponieważ w telewizji leciał jej ulubiony program przyrodniczy. Tematyka była ciekawa dla Kingi, mianowicie mówiło się tam o różnych zwierzętach, rasach i jak się nimi zajmować.
 W owym odcinku, pokazana była pewna para, która przygarnęła małego labladora i ukazywały się jego pierwsze kroki w nowym domu. Kindze bardzo podobał się program, ale nawet nie wiedziała kiedy- zasnęła.
 Obudziła ją mama, rozradowana, ale zmęczona. Przyjechała z kuzynem Kingi, Kacprem, którego bohaterka lubiła. Był dwa lata młodszy, mimo to świetnie się dogadywali.
 Poszli do pokoju Kingi.
- Co wolisz- Monopol, bierki, statki, a może... hmm... co ja tu jeszcze mam... o! Domino. Co wybierasz?
- No niech będzie... może statki? Dawno nie grałem.
 Usiedli na środku pokoju. W ciszy rysowali.
- Skończyłem.
- OK., poczekaj chwilę. O! Ja też już. To zaczynaj Kacper.
- Hmm...
 Zaczęła się gra. Zacięta gra. Gonili się w wzajemnym zatapianiu masztowców. Ale ile sprawiało im to radości! Później zagrali jeszcze w „Co by było gdyby...?”,  bierki i domino, opowiadali sobie kawały, historie z życia. Kinga przyznała, że był to dobrze spędzony dzień.

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 4: Kinga opowiada wszystko Pauli

 Jestem pod wrażeniem! Bloga odwiedziło trzydzieści osób! :D No to teraz na serio... W życiu Kingi zaczyna się coś dziać. Co? Przeczytajcie. :)


Słońce świeciło, Kinga była szczęśliwa. Zapakowała kanapki do plecaka, nalała wodę do butelki i wyszła z domu. Wyszła za furtkę. Spojrzała na dom, w którym mieszka. Piękne, z ciemnego drewna drzwi, duże okna i dwa małe balkony, na których Kinga lubiła opalać się latem. Oczywiście, nie zapomniała spojrzeć na swój pokój. Wielkie, wielkie okno, ogromne łóżko. Jej szafa zajmowała dużą część pokoju, zapełniona była po uszy. Po kilku minutach przyglądania się domu, w którym mieszkała od urodzenia, ruszyła w stronę szkoły.
 Lekki wiaterek rozwiewał jej długie włosy, które tak pięknie mieniły się w słońcu. W drodze Kinga wpadła do cukierni i kupiła małą drożdżówkę. Szła wolnym spacerkiem pogryzając jabłko, które zapakowała razem z kanapkami. Doszła do szkoły, poczuła dziwną niechęć do życia. Lekcje: matematyka, informatyka, język polski, biologia, angielski i historia.
- Ja nie mogę!- krzyknęła Kinga wracając ze szkoły z Paulą.- Znowu tyle zadane! Może zamiast iść na pizzę, przyjdziesz do mnie? Pouczymy się razem, co?
- OK., może być. Mnie też nie na rękę tyle lekcji. To jak, gdzie pracuje twoja mama?
- Jest kasjerką w sklepie. Praca jako tako, ale zawsze coś. Mama jest teraz szczęśliwsza niż zawsze, bo alimenty od ojca za dużo nie dawały...
- No to dobrze, najważniejsze, że się cieszycie! Ty oczywiście z powodu filmu. No, miałaś mi o tym opowiedzieć.
 Kinga wyjęła drożdżówkę, ugryzła duży kęs.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Ten gościu mówił, że będzie to polski odpowiednik „Lara Croft: Tomb Raider” i, że będę jeździć po świecie.
- Hm... Skoro Lara, to będziesz musiała dużo ćwiczyć.
- Racja... Na złe mi to nie wyjdzie.- uśmiechnęła się.- Za kilka dni mają zacząć mnie trenować... Boję się.
- Spokojnie, pójdę z tobą.- Paula podskoczyła i krzyknęła.- Będę ćwiczyć z tobą.
- Serio? Och, kochana jesteś! Chodźmy szybciej, mama mówiła, że zrobi placki ziemniaczane na obiad.
 Pobiegły do domu rozradowane. 


piątek, 3 maja 2013

Rozdział 3: Alicja

 W tym rozdziale, Kinga wiele się dowie. Dowie się, w jakim zagra filmie. Dzisiaj poznamy Paulę- przyjaciółkę Kingi. Zapraszam do czytania ;)


Około 15:00 Kinga zaczęła przygotowania. Zapakowała torebkę, otworzyła szafę. Oczywiście, standardowo, nie ma się w co ubrać. Decyzja zapadła: założyła miętową bluzkę, granatowe jeansy, nowo kupione trampki i zarzuciła na siebie czarny w białe pasy płaszcz. Wyszła, nareszcie. Wiatr wiał mocno, było zimno. Kinga cieszyła się, że jej płaszczyk jest przy niej. Po dziesięciu minutach wolnego spaceru, doszła do kawiarni. „Gościu od castingu” już czekał.
 - Cześć Kinga, jesteś nareszcie!- bohaterce chciało się śmiać, ponieważ nie spóźniła się, dlatego słowo „nareszcie!” nie było tu wskazane.- Usiądź sobie wygodnie. No to tak. Film, w którym masz zagrać będzie odbywać się w wielu krajach. Szykuje się podróż- objedziemy całą Europę i może jeszcze więcej!- krzyknął, aż ekspedientka spojrzała z przekąsem.
- O czym będzie film?
- Hmm... Będzie to polski odpowiednik „Lara Croft: Tomb Raider”. Ty będziesz oczywiście potencjalną „Larą”. Nazywać się będziesz Alicja. Co ty na to?
- Nawet nie wie pan jak się cieszę! Nie dość, że spełniam swoje marzenia, to mam szansę zagrać w świetnym filmie!- choć zagranie w filmie też było moim marzeniem...
- Dobrze.. Przeczytaj umowę, zaraz po tym dam ci do wglądu scenariusz. – w tym samym momencie, podał Kindze gruby plik dokumentów.
- Szykuje się dużo czytania- zaśmiała się.
 Po jakiejś pół godzinie, bohaterka przestudiowała papiery. Podjęła decyzję- teraz, albo nigdy. Stało się, podpisała. Zagra w filmie! Jak się cieszyła! Tej chwili nie dało się opisać.
 Wesoła wróciła do domu. Zjadła kanapkę, umyła się i poszła do pokoju, gdy zadzwonił telefon.
- Hej Kina, co u ciebie?- odezwał się głos Pauli, przyjaciółki Kingi.
- Jak miło cię słyszeć! Wszystko jest świetnie, nawet nie wiesz, ile cię ominęło! Moja mama dostała pracę, a ja... zagram w filmie!
 Paula krzyknęła z radości.
- O kochana! To czego ja jeszcze nie wiem! Musimy się spotkać, opowiesz mi wszystko. Jutro masz czas?
- Jasne, tylko po szkole. Odrobię lekcje, zjem obiad i... hmm... może pójdziemy na kręgle, lub na łyżwy?
- Nic z tego, nie mam kasy. Ewentualnie pizza, tyle jeszcze uproszę od mamy. To jak, w tej pizzerni koło Iwony około piętnastej, jutro?
- Stoi. Do zobaczenia jutro w szkole! Dobranoc.
- Papa, dobranoc!
 Kinga jeszcze chwilę posłuchała muzyki i zasnęła. Pierwszy raz zasnęła tak naprawdę szczęśliwa...

Rozdział 2: Same szczęśliwe informacje

 Och ta pogoda! Przez nią z nudów piszę... Może spodoba Wam się druga część przygód Kingi. Zapraszam do lektury :)

 Kinga zasnęła późno, bardzo późno jak na piętnastoletnią dziewczynę. Tutaj warto opisać jej ciekawy wygląd. Kruczoczarne włosy, których długość sięgała czterech liter, okalały bladą, trójkątną twarzyczkę. Miała zielone, uważne oczy, których wiele osób się bało. Dość mały nos i średniej wielkości usta. Słowem, można powiedzieć- ideał!
 Figura Kingi, jej zdaniem była okropna. Uważała się za największego wieloryba, choć była szczupła. Nawet za szczupła.
 Bohaterkę obudził donośny budzik. Nie chciała wstać do czasu, gdy przypomniała sobie o wczorajszym zdarzeniu. Powoli usiadła na łóżku, wyłączyła głośny budzik, który tak niegrzecznie przeszkodził jej w spaniu. Wstała, ubrała się. Zeszła na dół, ponieważ poczuła okropny, „przeszywający” głód. Od progu kuchni przywitała ją rozradowana mama.
- Kinga! Cześć słonko, co zjesz? Zaproponowałabym ci jajka. Na twardo, miękko, smażone, a może omlet?
- Hej mamo. A wiesz, jestem tak głodna, że zjadłabym konia z kopytami! Niech będą te na twardo. Co u ciebie?
- Wszystko dobrze, czemu pytasz?- mama była jak szybka we wszystkim co robiła, że Kinga zaczęła się o nią martwić.
- Jakoś dziwnie się zachowujesz...- rzekła- na pewno wszystko OK.?
- Tak, ale bardzo się cieszę. Zgaduj dlaczego. Są dwa powody, jednym z nich jest twoja osoba.
- Hmm...Casting...?- spytała niepewnie.
- Tak córeczko!- mama cieszyła się jeszcze bardziej.- A to drugie? Wątpię abyś zgadła, ale dawaj!
 Kinga po długim zastanowieniu, powiedziała to, na czym mamie najbardziej zależało.
- Masz pracę mamo?
 Mama bohaterki nałożyła jej właśnie świeżo ugotowane, jeszcze ciepłe jajko.
- Zgadłaś!
 Obydwie zaczęły podskakiwać z radości. Nie mogły się opanować. Radość trwała długo do czasu, gdy Kinga powiedziała:
- Mamo, nie chcę się skarżyć, ale to jajko jest już zupełnie zimne...
 Obydwie spojrzały na jajko, potem na siebie i wybuchły głośnym śmiechem.
 Kinga zjadła, podziękowała i poszła do łazienki. Umyła się, zęby i pokremowała twarz, po czym wolnym krokiem poszła do pokoju. Czytała sobie książkę, słuchając muzyki i myślała. Czas bardzo szybko zleciał, bo nawet nie zdążyła się obrócić i mama pukała z informacją, że zrobiła już obiad i zaprasza do stołu.
 Kinga wyjęła słuchawki z uszu, odłożyła książkę na półkę i zbiegła na dół, do kuchni. Już schodząc po schodach, poczuła piękny zapach zapiekanki warzywnej. Chwilkę później siedziała przy stole i mama podała jej obiad. Zjadła, delektując się każdym kęsem, ponieważ bardzo lubiła ową potrawę. Ledwo wstała od stołu i zadzwoniła jej komórka. Trzęsły jej się ręce, ale odebrała:
- Cześć.
- Hej Kinia. To jak z umową? Podpisujemy? Papiery mam gotowe, możemy się spotkać nawet dzisiaj wyjaśnię ci wszystko, ty przeczytasz dokumenty. Będziesz mogła również luknąć na scenariusz filmu, w którym zagrasz. Zgoda?
- Do-dobrze- Kinga nie wierzyła w to co słyszy. Miała zagrać w filmie! Nie do wiary...- Może spotkamy się... hm.. blisko mnie jest kawiarnia, podają tam pyszne lody.
- OK., tak więc bądź tam około 15:30, znajdę cię. Do zobaczenia!
- Pa, pa.
 Kinga rozłączyła się szczęśliwa, ale jednocześnie trochę przestraszona...

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 1: Casting

Jak wiadomo- systematyczne pisanie na blogu nie wychodzi mi zbytnio- nie mam do tego cierpliwości. Postanowiłam więc, że jeżeli najdzie mnie wena, będę dodawała kolejne części opowiadań. Mam nadzieję, że umilę Wam czas :)





 - Chodź na środek, ty, ty w czerwonym! Jak się nazywasz?
- Kinga, proszę pana.
- Powiedz coś o sobie.
- Hmm... Trudno jest mówić o sobie, nieprawdaż?
-Ty, nie wydurniaj mi się!
- Proszę pana, ale co ja mogę powiedzieć?! Że bardzo chciałabym być aktorką, a, że zamiast zaprezentować jakiś występ, mam „powiedzieć coś o sobie”. Niech pan pomyśli- aktorka ma małe pole do popisu w takim castingu... Mówiłam mamie, żeby pojechać gdzieś indziej, tutaj marnuję tylko czas, na aroganckie jury!
 W biegu krzyknęła jeszcze „zapamiętam to sobie!”. Jednak- jury się to spodobało. Jeden z trzech oceniających osób, pobiegł za Kingą. Dogonił ją przy wejściu, gdzie zmarznięta czekała już na mamę.
- Poczekaj!
- Po co? Przecież nic ciekawego nie pokazałam...
- I właśnie to było świetne.
- Yyy... Co wy macie za jury? Poza tym- jak ja wyglądam! Za gruba jestem do telewizji..
- Photo-shop się nie przyda, jesteś w sam raz! Jutro po południu zadzwonię do ciebie, kiedy spotkamy się, żeby podpisać umowę.
 Kinga nie zdążyła nic powiedzieć, bo ten koleś zniknął za rogiem, a jej mama właśnie przyjechała i w mgnieniu oka znalazła się w cieplutkim, milutkim samochodzie.
 Wieczorem, gdy bohaterka była już w domu, usiadła w swoim pokoju. Myślała. Myślała sobie, że to wszystko stało się tak szybko, nie mogła uwierzyć w to co się stało. A jednak. Miała pokój na poddaszu, wielkie okno, a jako, że było bardzo późno, gwieździste niebo otulało jej pokój. Powiedziała cichutko, prawie w myślach:
- Teraz wszystko będzie od nowa... Przynajmniej tak mi się wydaje...